Nabożeństwo Młodzieżowe Wrocław, 3 lutego 2011
Tekst: Tr 3,22-32
Walka z chwastami a Boża łaska
22. Niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie jego nie ustaje.
23. Każdego poranku objawia się na nowo, wielka jest wierność twoja.
24. Pan jest moim działem, mówi dusza moja, dlatego w nim mam nadzieję.
25. Dobry jest Pan dla tego, kto mu ufa, dla duszy, która go szuka.
26. Dobrze jest czekać w milczeniu na zbawienie Pana.
31. Albowiem Pan nie odrzuca na wieki:
32. Gdy zasmuca, znowu się lituje według obfitości swojej łaski.
Łaska jest wspaniała. Niewyczerpane są jej objawy. Każdego dnia można jej na nowo doświadczyć. To wspaniałe. Ale czy rzeczywiście działa? Jeżeli Boża łaska miała by być tak cudowna i wspaniała, to dlaczego jest tak mało znana? Jeżeli jest tak fantastyczna, to dlaczego chrześcijanie powszechnie jej nie okazują? Dlaczego czasem chrześcijaństwo częściej kojarzy się z dogmatyzmem, fundamentalizmem, chęcią tępienia moralnych chwastów niż łaską, otwartością, tolerancją czy akceptacją?
Rzecz jasna trzeba uczciwie przyznać, że gdyby globalnie popatrzeć na problem, to chrześcijaństwo w porównaniu z innymi religiami nie wypada tak źle. Fundamentalizm, fanatyzm, jeśli istnieją, są traktowane jako skrajność, a nie powód do dumy. Niemniej problemy i to poważne, istnieją. Jaki jest na przykład powód tego, że kościoły powołane do roztaczania wokół siebie aury łaski postrzegane są raczej jako potężne instytucje, które dysponując niemałymi środkami finansowymi próbują narzucić swoje zasady całemu społeczeństwu.
Oczywiście dostrzega się też, że Kościoły robią wiele pozytywnych rzeczy: prowadzą domy opieki, schroniska, jadłodajnie. Ale bardzo często dodaje się kąśliwą uwagę, że i tak nieźle na tym zarabiają. Gdzie zatem tkwi przyczyna rozdźwięku pomiędzy cudowną Bożą łaską, a dość powszechnym obliczem chrześcijaństwa, które częściej kojarzy się z bezwzględną walką o wpływy niż z miłością i akceptacją człowieka?
Sądzę, że moglibyśmy przytoczyć tutaj szereg przyczyn. Z pewnością do istotnych należy tzw. medialność informacji. Wiele osób, nie bez racji, podkreśla, że w dzisiejszych czasach jeśli coś ma zaistnieć musi znaleźć się w mediach. Rozpoczyna się więc wyścig o to, by media zainteresować. Bo jeśli sami o sobie nie powiemy, jeśli się sami nie pochwalimy, ile dobrego robimy dla innych, to inni się nie zainteresują. Z jednej strony są to potrzebne działania. Jednak zawierają w sobie bardzo poważne niebezpieczeństwo, że kościół chcąc za wszelką zaistnieć w mediach, zacznie działać w oparciu o reguły walki o wpływy.
Inną jest sprawą, że mówienie o łasce jest bardzo mało medialne. O wiele szybciej przebijają się do mediów wezwania typu: piętnujmy homoseksualistów, surowo karzmy kobiety (dlaczego tylko kobiety?) dopuszczające się aborcji, prześladujmy niemoralność obyczajową, surowo karćmy łamiących prawo? Krótko mówiąc, wyrywajmy chwasty… Czy nie są to hasła, które chętnie pokaże niemal każde medium, zwłaszcza jeśli byłyby wykrzyczane przez kościół, albo partie na kościół się powołującą?
Podejmując jednak tego rodzaju hasła w wojowniczym tonie chrześcijanie niepostrzeżenie wchodzą na grunt walki politycznej, znów tracąc z oczu swój główny cel, a jednocześnie wpadając w złudzenie, że wystarczy przegłosować surowe ustawy, wprowadzić odpowiednie restrykcje – a nasz kraj się zupełnie zmieni.
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ub. wieku podobnemu złudzeniu uległy główne kościoły luterańskie i katolickie w Stanach Zjednoczonych. Dało się wtedy zauważyć zjawisko odstępowania od głoszenia Ewangelii na rzecz zaangażowania w kwestie polityczne. W rezultacie szybko zaczęły pustoszeć ławki kościelne, a liczba członków w wielu kościołach zmniejszyła się o ponad połowę. Wielu zawiedzionych i niezadowolonych wierzących szukało społeczności w tzw. wspólnotach ewangelikalnych. Zanotowano wtedy bardzo dynamiczny wzrost tzw. kościołów wolnych czyli tzw. kościołów drugiej Reformacji.
W podobny sposób kryzys przeżył kościół metodystyczny w USA. Otóż metodyści zbudowali biurowiec na Wzgórzu Kapitolu, mając nadzieję na efektywniejszy lobbing w Kongresie, notabene dotyczący bardzo ważnych spraw społecznych. W rzeczy samej skuteczność lobbingu wzrosła, ale zaczęła podupadać główna, której mieli być wierni jako Kościół. Tysiące wiernych opuściło zbory metodystyczne. Dziś, dzięki Bogu, wiele udało się naprawić. Ale kościół musiał podjąć ogromny wysiłek, by powrócić przede wszystkim do nauczania o łasce i Bożej miłości. Jeden z pastorów stwierdził potem, że „Przyjemna atmosfera w stosunkach pomiędzy kościołem a Państwem, jest z reguły dobra dla Państwa, ale zła dla Kościoła.”
Oczywiście sądzę, że nikt rozsądny nie zechce zabronić chrześcijanom angażowania się w politykę. Trzeba bowiem pamiętać, że w takich sprawach jak zniesienie niewolnictwa czy walka o prawa obywatelskie – siłą sprawczą byli właśnie chrześcijanie. Zaangażowanie chrześcijan w politykę wywołuje zaniepokojenie dopiero wtedy, gdy aktywność polityczna zaczyna przybierać kształt wymuszania konserwatywnych zasad w życiu społecznym.
Każdy z nas wie, jak łatwo jest dać wpędzić się w skrajność, demonstrować, wykrzykiwać wrogie hasła pod adresem przeciwników. Tymczasem Jezus, w jednym ze swych podobieństw ostrzegł, że ci, którzy za bardzo chcą wyrywania chwastów, mogą razem z chwastami wyrwać zboże. Pozostawmy więc kwestie sądu jedynemu prawdziwemu sędziemu radzi Zbawiciel. Niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie jego nie ustaje to słowa, które powinny streszczać najważniejszy cel działalności Kościoła.
Przed chrześcijanami zawsze będą stawać ważne problemy społeczne czy polityczne. Padają przecież pytania o ustosunkowanie się np. do aborcji czy praw dla homoseksualistów. Z pewnością te kwestie trzeba podejmować, ale nie za pomocą instrumentów, którymi dysponuje państwo. Kościół ma dysponować przede wszystkim arsenałem łaski i miłości. Wiem, że brzmi to bardzo górnolotnie, ale warto krótko spojrzeć, co to w praktyce oznacza na przykładzie życia Jezusa.
Kiedy przejrzymy Nowy Testament, a zwłaszcza wypowiedzi Jezusa, znajdziemy raczej niewiele fragmentów bezpośrednio dotyczących np. wspomnianej aborcji czy homoseksualistów. A przecież oba zjawiska istniały wówczas, przybierając często bardzo skrajne formy. Kobiety rodziły niechciane dzieci, a następnie porzucały przy drodze. Rzymianie i Grecy nie stronili od praktyk homoseksualnych. Nie było wyjątkiem, że starsi mężczyźni dopuszczali się pedofilii, wykorzystując młodych chłopców. Jednym słowem, w czasach Jezusa owe problemy występowały w przejawach, które dzisiaj nazywają się przestępstwem w większości cywilizowanych krajów.
Jezus, podobnie jak i ap. Paweł, bez wątpienia wiedział o tych ohydnych praktykach. Mimo to Jezus nie wspomina o nich, a Paweł kilkakrotnie, mimochodem nawiązuje do relacji seksualnej pomiędzy osobami tej samej płci. Czy nie jest to dziwne? Czy nie oczekiwalibyśmy od nich bardziej zdecydowanych protestów i działań. A jednak Jezus nie uczynił tego, ponieważ próbował pokazać inną, trudniejszą, powolniejszą, mniej efektowną ale o wiele skuteczniejszą drogę do zmiany człowieka. Ta droga nazywała się (powtórzmy jeszcze raz): ŁASKA.
Nacisk prawny jest sprawą państwa. Ewangelia podąża drogą wewnętrznej przemiany człowieka, przez Łaskę i miłość. W praktyce oznacza to zrozumienie dość prostej prawdy, że rząd, nawet pod naciskiem kościołów, może np.:
- zamknąć sklepy w niedzielę, ale nie może wymusić święcenia dnia świętego,
- może aresztować i karać antysemitów, ale to nie wyleczy ich z nienawiści i nie nauczy miłości.
- może wprowadzić prawa, które spowodują, że przeprowadzenie rozwodu będzie trudniejsze, ale nie zmusi partnerów do miłości,
- może zabronić cudzołóstwa, ale nie pożądliwości,
- kradzieży, ale nie pożądania cudzej własności,
- oszustwa, ale nie pychy.
To porównanie wskazuje właśnie dlaczego Ewangelia Łaski podąża i podążać powinna zupełnie inną drogą niż instrumenty państwowe. Dlaczego Jezus ogłaszał miłość, a nie restrykcje i zaostrzanie prawa… Droga łaski jest z pewnością trudniejsza. Jest mało spektakularna i mniej nadaje się do mediów niż głośne wykrzykiwanie zakazów i zaostrzeń prawa. Droga łaski to droga przebaczenia, droga pojednania człowieka z Bogiem.
Na tej drodze po prostu dla nikogo nie może zabraknąć łaski, ponieważ: „Niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie jego nie ustaje. Każdego poranku objawia się na nowo…”
ks. Marcin Orawski
comment closed